Jak ocaliłem czerwoną porzeczkę i kilka innych rzeczy.


„Uważam, że myślenie o przemijaniu, przy jednoczesnej niezgodzie na nie stanowi ważny wątek w fotografii Dominika. To co jest uwiecznione,  zostaje, jest na wieki. I tak to co przemijające staje się nieśmiertelne”. Napisała kiedyś moja żona o mojej fotografii.

Wspominam dzisiaj te słowa pochylając się nad sensem niektórych moich działań:

Kim jest człowiek, który po archiwach Spółdzielni Mieszkaniowej w Kępnie szuka zdjęć, planów materiałów związanych z powstaniem osiedli mieszkaniowych w których znalazła Dom jedna czwarta mieszkańców Kępna?

Dlaczego godzinami skanuję dziesiątki stron starych rodzinnych kępińskich albumów by znaleźć tak zaledwie kilka zdjęć ukazujących miejsca, które swój kształt na przestrzeni ostatnich lat zmieniły diametralnie.

Po co przetrzymuję na strychu mojego domu metalowe litery pochodzące z byłego budynku muzeum na Ulicy Kwiatowej stanowiące napis „Muzeum Ziemi Kępińskiej" które uratowałem, przed wywiezieniem na złom?

Jaki był cel wzięcia z parku półmetrowego pnia białej topoli, wyrosłej na cmentarzu na Zagaśle, którą jako zdrowe, kilkudziesięcioletnie drzewo ścięto jakieś dwa lata temu? Czyżbym przeczuwał, że drzewo wyssało losy pochowanych pod nim i w jego słojach spoczywa ślad po kilku tysiącach ludzi tutaj spoczywających?

Jaki jest sens angażowania Kępnian w ratowanie jednego z najpiękniejszych miejsc w naszym mieście, czyli cmentarza ewangelickiego? Przecież dla większości z nas jego los, jak i los drzew czy zabytków w naszym mieście nie ma znaczenia. 

Pochodząca z 1910 roku pocztówka za kilkaset złotych, ukazująca mój fyrtel „zdjęty” przez Pana Godzinę z wieży, nieukończonego jeszcze kościoła katolickiego w Kępnie. Jak trzeba być nawiedzonym by ją kupić?


Porzeczka, zwykła czerwona porzeczka mająca jakieś czterdzieści lat wykopana z nieistniejącego już sadu na Osiedlu Jana Pawła II, czyli tzw. Strzelnicy. Tam gdzie rosła w sadzie, tam dzisiaj szeregowiec stoi. Nie ważny dla mnie jej smak, ani, unikatowy i staropolski pewnie gatunek. Ważne, że, to co przemijające zostało uratowane.

Znam tylko kilka osób, które w podobny sposób zatrzymują czas, życie, nieuchronny los -  i choć nie miałem najmniejszego zamiaru tutaj o tym pisać p dużą ich część poznałem właśnie na Socjum.

Komentarze

Popularne posty