Była piękna i monumentalna jak Ukraina

 


(EDIT: nadzieje okazały się płonne, niestety to nie Mrija zdążyła wylecieć do Malezji, ale inny Antonow) ...
 
Ostatnią chwilę, którą pamiętam z „europejskiego pokoju” to wczorajszy czas, gdy po raz tysięczny w tym miesiącu zajrzałem na Flightradar24 (stronę internetową ukazującą loty samolotów na całym świecie). Zdziwiłem się, bo w środku nocy, o 23:51 z lotniska Hostomel w Kijowie wystartował największy, ocalały i ukończony w ilości jednego egzemplarza samolot na świecie An-225 Mrija (po ukraińsku Marzenie). Samolot wykonał ostry zakręt na południe w kierunku Morza Czarnego i zasnąłem.
 
Obudziłem się Europie w której trwa wojna. Mrija wyleciała do lotniska w Penang, w Malezji. Podejrzewam, że właściciele linii lotniczych Antonow do których należy i Mrija i lotnisko wiedzieli o zbliżającej się wojnie i chcieli uchronić ten wyjątkowy samolot przed zniszczeniem.
To właśnie z lotniska w Hostomlu, które zajęli rosyjscy spadochroniarze miał być przeprowadzony bezpośredni atak na Kijów. Przed chwilą dowiedziałem się, że lotnisko zostało odbite przez Ukraińców.
Piszę o Marzeniu, czyli o Mriji jako Kępnianin pracujący w szkole, w której na palcach jednej ręki policzyć można klasy, w których nie ma dzieciaków lub młodzieży z Ukrainy (takowych klas może nie być w ogóle). Piszę o Mriji bo pamiętam spacer na do kępińskiego parku na lekcji wychowawczej gdy zobaczyliśmy na niebie olbrzymi samolot ciągnący za sobą sześć śladów po silnikach – dokładnie tyle ma ich Mrijai i uwierzcie mi, zobaczenie Jej nad naszym deptakiem, mimo tego, że leciała na wysokości ośmiu kilometrów, to było coś. Była piękna i monumentalna jak Ukraina.
 
Piszę o tym wszystkim, bo ostatnim uczniem, moim wychowankiem, wpisanym do księgi uczniów Gimnazjum w Krążkowach był Ukrainiec z rodziny, która w 2014 uciekła przed wojną. Piszę o tym bo uczę dzieciaki z Donbasu, Odessy, Kijowa i Lwowa. Piszę o tym, bo doceniałem STABILNOŚĆ i byłem dumny, że mój kraj stał się tak bogaty i perspektywiczny, że emigrowali do niego nasi bracia z Ukrainy. Piszę o tym, bo cenię pracę, współpracę, dobrobyt a nade wszystko spokój i pokój.
O szóstej rano, gdy się obudziłem, na Ukrainie ginęli pierwsi ludzie a kursor mojego komputera wciąż wskazywał na Mriję, która była gdzieś nad Oceanem Indyjskim. Teraz jest bezpieczna w Malezji. Bezpieczna niczym nasze marzenia o pokoju, które możemy chyba odłożyć na później. Oby się jednak jak najszybciej spełniły.

Ostatnie chwile pokoju

 

Komentarze

Popularne posty